Czego zazdroszczę niemieckim prawnikom od transportu

Bardzo lubię swój zawód, a swoją specjalizację w prawie transportowym – co wiele osób niepomiernie dziwi – uważam za fascynującą 🙂 Zdecydowanie więc nie mogę narzekać na to, co robię. Czasami jednak z lekką nutą zazdrości spoglądam na kolegów po fachu zza zachodniej granicy naszego kraju. Dlaczego?

Nie tylko pieniądz się liczy

I nie, wcale nie chodzi o stawki 🙂 Są one wyższe niż w Polsce, ale jednocześnie chyba ze wszystkich krajów Europy Zachodniej najbardziej możliwe do strawienia przez polskich klientów. Daleko im zwłaszcza do kwot, których życzą sobie np. prawnicy w Wielkiej Brytanii (stawki na poziomie 300 GBP za godzinę pracy wcale nie należą tam do wyjątków). Dodatkowo z reguły niemieccy prawnicy pobierają od klientów kwoty wg stawek wynikających z przepisów, na podstawie których sądy zwracają koszty w przypadku wygrania sprawy. Pewną ciekawostką jest to, że wynagrodzenie prawnika wg tych przepisów jest podwyższane o 50 %, jeśli sprawa zakończy się ugodą (zwrot kosztów sądowych rekompensuje klientowi tę podwyżkę), więc prawnicy są zainteresowani tym, żeby nie przeciągać sprawy dla własnych korzyści. Uważam, że takie rozwiązanie mogłoby się sprawdzić również w polskich realiach, gdzie polubowne załatwianie sporów sądowych wciąż jest stosunkowo rzadkie.

Klient wie, czy trafia na fachowca

Inną instytucją, którą widziałbym także w Polsce, jest instytucja Fachanwalt czyli prawniczej specjalizacji zbliżonej nieco do polskich specjalizacji lekarskich. Jedną z dostępnych specjalizacji jest specjalizacja w prawie transportowym i spedycyjnym (Fachanwalt fur Transport- und Speditionsrecht). Aby otrzymać taką specjalizację i móc się tytułować tytułem specjalisty trzeba wykazać się znajomością szeregu dziedzin prawa związanego z transportem (szczegółowo wskazanym w rozporządzeniu), co wymaga odbycia co najmniej 120h kursu oraz zdania trzech egzaminów pisemnych, czasami również z dodatkowym egzaminem ustnym.

Sama wiedza teoretyczna nie wystarczy jednak, by otrzymać tytuł specjalisty. Konieczne jest wykazanie także prowadzenia co najmniej 80 spraw z zakresu transportu, z czego co najmniej 20 sądowych, przy czym nie mogą to być sprawy tylko z jednej gałęzi transportu. Te wymagania sprawiają, że uzyskanie uprawnień specjalisty od prawa transportowego nie jest łatwym zadaniem – na ponad 160.000 radców prawnych w Niemczech tylko ok. 200 posiada takie uprawnienia. Dodatkowo specjalista ma obowiązek stałego dokształcania się i uczestnictwa co roku w szkoleniach w wymiarze co najmniej 15 godzin zegarowych.

Dzięki temu, jeśli klient zdecyduje się na pomoc specjalisty, ma gwarancję, że ten ma doświadczenie w tej dziecinie prawa i nie będzie się dopiero uczył na sprawie klienta.

Przydałoby się to również w Polsce, gdyż prawo transportowe jest dziedziną specyficzną i nieprzygotowany prawnik może mocno zaszkodzić swojemu klientowi. Ten zaś w wielu wypadkach nie wie, na ile prawnik, do którego się udał, zna się na danej gałęzi prawa i nie jest w stanie ocenić jego fachowości. Swoją drogą ciekaw jestem, ilu przy podobnych wymogach zebrałoby się specjalistów od transportu w Polsce 🙂

Od przybytku głowa nie boli

Specjalista od transportu w Niemczech ma z czego wybierać, jeśli chodzi o literaturę naukową. Samych komentarzy i książek o Konwencji CMR jest wg mojej wiedzy osiem (HelmGlöckner, Didier / Andresen, Herbert / Piper, Thume, Jesser-Huß, Basedow, Koller). Do tego kilka książek o ubezpieczeniach transportowych (Thume / de la Motte, Enge / Schwampe, Heiss / Trumper) i serie wydawnicze w LIT Verlag i Springer. Wiele z tych książek stanowiły moje podstawowe źródło wiedzy o Konwencji CMR zanim wydano w Polsce książki Krzysztofa Wesołowskiego i  Tomasza Szanciło oraz komentarz do CMR autorstwa Krzysztofa Wesołowskiego, Doroty Ambrożuk i Daniela Dąbrowskiego. Do dzisiaj zresztą z nich korzystam z uwagi na niezwykły poziom szczegółowości omawianych zagadnień. Wiąże się to z olbrzymimi rozmiarami niektórych publikacji i obawiam się, że polski wydawca mógłby mieć problem, żeby wydać komentarz do Konwencji CMR o podobnej objętości.

Jakby tego było mało, w Niemczech wychodzą dwa miesięczniki (sic!) poświęcone prawu transportowemu: Transportrecht i Recht der Transportwirtschaft zawierające zarówno aktualności z zakresu prawa transportowego, artykuły naukowe jak również liczne orzeczenia w sprawach transportowych. Dzięki temu niemieccy prawnicy od transportu mogą być na bieżąco z najnowszymi trendami w orzecznictwie.

W grupie raźniej

Wisienką na torcie dla niemieckim prawników specjalizujących się w transporcie jest Niemieckie Towarzystwo Prawa Transportowego (Deutsche Gesselschaft fur Transportrecht) zrzeszające ok. 900 prawników interesujących się prawem transportowym (co charakterystyczne – jest ich kilkukrotnie więcej niż specjalistów z uprawnieniami). Poza licznymi konferencjami towarzystwo wydaje też wspomniane czasopismo Transportrecht, publikuje raporty praktyków o stosowaniu prawa transportowego oraz zajmuje stanowiska w kwestii przepisów regulujących transport. Udział w towarzystwie pozwala więc nie tylko na dalsze doskonalenie swojej wiedzy, ale również na wpływanie na kształt prawa transportowego.

Możliwe w Polsce?

Od jakieś czasu nurtuje mnie pytanie. Czy coś takiego byłoby możliwe w Polsce? Czy ktoś byłby zainteresowany czasopismem o prawie transportowym albo udziałem w takim towarzystwie naukowym? Liczę na odpowiedzi Czytelników w komentarzach 🙂

Spodobał Ci się ten artykuł?

Subskrybuj bloga, a otrzymasz wiadomość e-mail o każdym nowy wpisie

I agree to have my personal information transfered to MailChimp ( more information )

I will never give away, trade or sell your email address. You can unsubscribe at any time.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 Responses to Czego zazdroszczę niemieckim prawnikom od transportu

  1. Inez Kawicka pisze:

    Zdecydowanie jestem na tak 🙂

  2. Andrzej pisze:

    Ja również jestem zainteresowany takim czasopismem

  3. Kamil Krasuski pisze:

    Bardzo dobry pomysł, zwłaszcza w kwestii czasopisma (chociaż w polskich realiach raczej rozważałbym kwartalnik niż miesięcznik). Prenumeratę na 100% bym wykupił 🙂

  4. konrad kornatowski pisze:

    Pawle
    moim marzeniem jest aby tego rodzaju specjalizacja dotyczyła sedziów orzekających w sprawach z zakresu prawa przewozowego
    pozdrawiam i życzę spełnienia Twoich marzeń (moich także)

  5. Paweł Judek Paweł Judek pisze:

    @ Konrad Kornatowski

    Na to chyba nie ma co specjalnie liczyć. Nie ma wyjścia, trzeba założyć arbitraż gospodarczy zajmujący się sprawami transportowymi 🙂

  6. Anna Widuch pisze:

    Panie Pawle,
    zgadzam się z Panem w 100%, a chęć stworzenia płaszczyzny do wymiany doświadczeń i opinii także zgłaszam:) Mediacja i arbitraż, ale specjalistyczny, dostępny i oparty o komunikację na odległość to najlepsza droga do rozstrzygania sporów w akceptowalnym terminie:)

  7. Panie Pawle, nic dodać, nic ująć – trafił Pan w samo sedno 🙂

    Gdy przed sześcioma laty rozpocząłem swoją przygodę z prawem niemieckim (także transportowym), to wielokrotnie przecierałem oczy ze zdumienia, że pewne kwestie są tutaj tak, hmmm… liberalnie uregulowane (w porównaniu np. z Polską) i nikogo to nie kłuje po oczach, że np. adwokat w Niemczech ma możliwość kontaktu telefonicznego z sędzią, czy prokuratorem i ustalenie z nim pewnych kwestii jeszcze przed rozprawą główną, aby obu stronom zaoszczędzić czasu i pracy. Wspaniałe pragmatyczne podejście, które znacznie ułatwia pracę prawnikom i jest dużą korzyścią także dla zainteresowanych stron.

    Wówczas również zadawałem sobie to samo pytanie:
    Czy coś takiego byłoby możliwe w Polsce?
    I do dziś nie znam na nie odpowiedzi 🙂

    Sam życzyłbym sobie w Polsce przede wszystkim instytucji adwokata / radcy prawnego – specjalisty (niem. Fachanwalt) ukształtowanej na wzór tej niemieckiej, nie tylko w dziedzinie prawa transportowego ale we wszystkich najistotniejszych dziedzinach (w Niemczech jest ich obecnie 23).

    Niebagatelną kwestią w Niemczech są także tzw. ubezpieczenia ochrony prawnej (Rechtsschutzversicherung), które znacznie ułatwiają przeciętnemu zjadaczowi chleba korzystanie z pomocy prawnika.

    Kto wie, może z czasem i tego w Polsce się doczekamy. Trzymam kciuki! 🙂

    Pozdrawiam serdecznie i gratuluję świetnego bloga!!!

    A.K.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poinformuj mnie o nowych komentarzach na e-mail. Możesz także SUBSKRYBOWAĆ ten wpis bez komentowania.